»   Aktualności   »   U Boyów na Krakowskim Przedmieściu
Obrazek Aktualnosci

U Boyów na Krakowskim Przedmieściu


Fragment poematu Antoniego Słonimskiego Popiół i wiatr, wydanego w Londynie w 1942 roku, poświęcony legendarnym „sobotom” u Boyów:

 

Wrócić znów na Żurawią, Narbutta, na Smolną!
Na Krakowskie do Boyów zajść na pogawędkę,
Pogadać mową własną, umowną, swawolną,
Myśl posłuszną ubierać w słowa giętkie, prędkie!
Gdy dom Boyów wspominam w najczulszej przyjaźni,
Pierwsza rzecz, którą czuję, to jest zapach łaźni.

Bo na dole w tym domu z dzieciństwa znajome
Mieściły się kąpiele i łaźnia Fajansa.
Wchodziło się w oparach przez schody dość strome
Do mieszkania, gdzie zwykłe sobotnie seansa
Gromadziły przyjaciół, pisarzy, aktorów
W gwarze rozmów i żartów, dyskusyj i sporów.

 

W korytarzu ogromna stoi ciężka paka
I pod ścianą w jadalni – skrzynia wpółotwarta.
W nich dobytek domowy: przekłady Balzaka,
Diderota, Pascala, Moliera, Descartes’a.
„Słówka” cienkie i grube, „porachunki” Fredry,
Książki, od których w Polsce trzęsły się katedry.

 

Tu najbliższa rodzina: „Ojciec Goriot” stary,
„Kuzynek Pons” poczciwy i „Kuzynka Bietka”.
Romans czuły z Odettą, flirt z „Panią Bovary”,
Samych tylko przekładów była z górą setka.
Tak wyglądało z bliska, głupio przyczepione
Do wielkiej pracy Boya, „życie ułatwione”.

 

Ze ścian patrzy Witkacy – demon zakopiański.
Przy oknie wisi rzewny portret pani Zosi.
Tak ją widział, z tym lokiem na czole, Wyspiański,
I taką ją w „Weselu” drużba w taniec prosi
I porywa jak piórko lekką i panieńską
Panią Zofię Boyową de domo Pareńską.

 

Właśnie wszedł Staś Baliński. Torcik pralinowy
Zostawił w przedpokoju, bo jutro niedziela
I z Antonim na obiad jedzie do Podkowy.
Górka tłumaczy komuś, że w czasach Popiela
Żyła jeszcze wśród ludu tradycja attycka.
„A z kim żyła?” – spytała Irena Krzywicka.

 

Fiszer głośno o starym słudze opowiada,
Który tańcząc kozaka „skacze wściekle w górę,
A potem niesłychanie powoli opada”…
Rozejrzał się, skończywszy tę wspaniałą bzdurę,
Poprawił się w kanapie i w milczeniu głuchym
Sam jeden porykuje, trzęsąc wielkim brzuchem.

 

Tylko Boy mu wtóruje. W dobrym jest humorze.
Zaśmiał się, nagle ucichł i pełen rozpaczy
Głowę nisko pochylił i westchnął: „Mój Boże”.
Kto zna Boya, wie dobrze, że to nic nie znaczy.
Taką już ma naturę, że w momencik krótki
Z rozpaczy wpada w radość, a z radości w smutki.

 

Lilka przyszła z uroczym swych wierszy tomikiem
I martwi się o tatkę, czyli o Kossaka,
Który dziś kiszkę jedząc połknął ją z patykiem.
Wszyscy ją pocieszają, że niemądra taka,
Że to głupstwo. – „Być może, że to minie po dniu,
Ale to już jest drugi patyk w tym tygodniu”.

 

…Zdarła czasu zasłonę ręka tajemnicza,
Odsłoniła ten obraz, znów jesteśmy razem.
Widzę w śniegu za oknem pomnik Mickiewicza
I gdy chciwie wzrok poję tym miłym obrazem,
Rozwiewa się i ginie z oczu wyobraźni
W szarej mgle zapomnienia i w oparach łaźni.