»   TWÓRCZOŚĆ   »   Boy-Żeleński o sobie

Boy-Żeleński o sobie

Boy-Żeleński o sobie
Kwiaty i ciernie nagrody literackiej

Jak się czuje Boy-Żeleński w roli laureata?

– Jak się czuję? – Autor „Słówek” zastanawia się przez chwilę. – Teraz – dobrze, ale chodzi o to, jak będę się czuł w dniu, kiedy ojcowie miasta będą przemawiali do mnie per „Mistrzu”, albo „Czcigodny panie”! Przypuszczam, że to będzie jeden z piękniejszych dni w mojem życiu. Narazie, nagroda miasta Warszawy stała się pretekstem do dokuczliwości, któremi mnie uczęstowała prasa wszystkich miast.

– Dokuczliwości?

– I jakich! Cały jestem pokłuty szpileczkami, wśród których od czasu do czasu dywersję stanowi uderzenie kłonicą po głowie. Piszą mi, że dostałem nagrodę przez „intrygę literacką”, rzekomo dlatego, że głosowali za mną wszyscy literaci, a przeciw mnie wszyscy radni miejscy. Wymawiają mi, że przeszedłem tylko jednym głosem większości, w czem pociesza mnie fakt, że obecnie Paderewski też przeszedł jednym głosem większości… Tłumaczą cierpliwym czytelnikom, że wogóle nigdy nie byłem literatem, tylko dziennikarzem. Pewien tygodnik pisze: …„twórczość oryginalna laureata sprowadza się do recenzyj teatralnych i artykułów publicystycznych, będących w istocie dziennikarstwem…” Nie ośmieliłbym się temu rzetelnemu informatorowi przypominać „Słówek” wierszem, oraz drugie tyle „Słówek” prozą, essayów zaiste nic wspólnego nie mających z dziennikarstwem, ale pozwolę sobie przypomnieć mu bodaj książkę „Ludzie żywi”, proponowaną przed kilku laty do nagrody państwowej, książkę „Znasz-li ten kraj” wysuwaną w tym roku do nagrody państwowej; książkę o Moljerze i kilka tomów studjów z literatury francuskiej, które zyskały mi nominację na profesora uniwersytetu poznańskiego… Skoro tak informuje o mnie prasa poważniejsza i stosunkowo przychylna (!), czegóż spodziewać się od innych, zwalczających masona-Boya za wszelką cenę! Ja osobiście przywykłem do tego; ale to bezceremonjalne uprzątanie niewygodnych faktów, ten wyścig nierzetelności z ignorancją wydaje mi się jako symptom dość przerażający.

– Jakie prace planuje pan na najbliższy czas?

– W ostatnim czasie znęcił mnie problem Fredry. Należę do pokolenia wychowanego na Fredrze: przez kilkanaście lat pracy krytyka teatralnego po kilka razy wracałem do tych samych sztuk Fredry w rozmaitych teatrach; miałbym tedy ochotę zastanowić się nad ewolucją, jaka w ciągu tego czasu zaszła co do Fredry, tak w krytyce, jak i inscenizacji. Może z tego urodzi się jaka książeczka, której możnaby dać tytuł „Rozrachunki fredrowskie”.

– A pozatem?

– Pozatem, oddaję do druku nowy tom feljetonów teatralnych – już dwunasty.

– A dalej?

– Dalej? Zbierze się zapewne niezadługo nowy tom essayów literackich; w najbliższym czasie ukaże się nowe, pomnożone wydanie „Piekła kobiet”.

– A „Bibljoteka Boya”?

– Wychodzi ciągle, „aber fragt nicht wie!” – jak powiada Heine. Od samych narodzin wpadła w pełny kryzys, który ją dławi. Obecnie dobiega 60 tomu, w nowem poprawionem i ujednostajnionem wydaniu.

– Czy ukazują się w niej i jakieś nowe prace?

– Wciąż, od czasu do czasu. Obecnie wychodzi „Pamiętnik egotysty” Stendhala, pierwszy raz po polsku, i „Eugenja Grandet” Balzaka, która wyszła niegdyś po polsku, ale przed pięćdziesięciu laty. W jesieni chciałbym przygotować zbiorowe wydanie Stendhala w 10 tomach w prenumeracie.

– A „Liga reformy obyczajów”?

– Obudziła żywe zainteresowanie; prowincję zwłaszcza poprostu zelektryzowała! Ale o tem pomówimy lepiej w osobnym wywiadzie… za parę lat. Do tego czasu zacznie się mówić o wielu rzeczach, „o których się nie mówi”.

k. w. k.

„Świat” R. 28, 1933, nr 17

 

Objaśnienie:
Wiosną 1933 roku Boy otrzymał Nagrodę Literacką m. Warszawy.
W kwietniowym numerze „Wiadomości Literackie” donosiły: „Dobrze i od dawna zasłużoną literacką nagrodę m. Warszawy otrzymał w b. r. Tadeusz Boy-Żeleński”. W głosowaniu wygrał głosami Emila Breitera, Juliusza Kadena-Bandrowskiego, Stefana Kiedrzyńskiego, Jana Parandowskiego, Leona Pomirowskiego i Józefa Ujejskiego. Kontrkandydatką Boya była Maria Rodziewiczówna, która zdobyła pięć głosów.

W tym samym roku powstała Liga Reformy Obyczajów, nazwisko Boya znalazło się wśród pierwszych członków-założycieli. Program Ligi Reformy Obyczajów był echem zagadnień, które poruszał w swojej publicystyce od 1929 roku, jednak po kilku miesiącach wycofał się ze współpracy. Tak pisał o tym w liście do Ludwika Szczepańskiego: „(…) wskutek utrącenia przez zarząd otwarcia poradni, która była zupełnie gotowa do uruchomienia – w zamian za co zarząd orientował się raczej w kierunku czczych demonstracji wolnomyślicielskich i radykalnych – ustąpiłem najpierw z prezesury, a potem z zarządu w ogóle, a również i paru członków zarządu ustąpiło”.

(ms)